
Powrót Trumpa i zmiana w relacjach USA-Europa
Minęły zaledwie dwa miesiące od powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu, a już zdążył on wywołać długą listę dramatycznych zmian w Stanach Zjednoczonych i na arenie międzynarodowej. Z każdym dniem coraz bardziej uwidacznia się skala jego wpływu na porządek światowy, gdy podważa 80-letni sojusz z europejskimi krajami, istniejący od czasów II wojny światowej. Przez dziesięciolecia Europa polegała na amerykańskiej potędze militarnej – najpierw wobec Związku Radzieckiego w czasie zimnej wojny, a teraz wobec Rosji Władimira Putina, który dąży do odbudowy dawnej potęgi swojego kraju.
Pomimo prorosyjskiej postawy Trumpa i jego bezpodstawnego twierdzenia, że to Ukraina ponosi odpowiedzialność za wojnę, którą Putin rozpoczął trzy lata temu, Europa nadal ma nadzieję, że Waszyngton pozostanie gwarantem jej bezpieczeństwa i filarem NATO. Jednak europejscy przywódcy przygotowują się także na możliwość, że Stany Zjednoczone mogą nie przyjść im z pomocą w razie rosyjskiej agresji.
Zbrojenia Europy i polskie rozważania nad bronią nuklearną
Obawa ta skłania kraje europejskie do spełnienia żądań Trumpa dotyczących zwiększenia wydatków na obronność. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska ogłosiła ambitny plan “zbrojenia” Europy o wartości 800 miliardów euro – po latach zaniedbywania sił zbrojnych i ich redukcji. W piątek, w zaskakującym oświadczeniu, premier Polski Donald Tusk ogłosił, że jego kraj rozważy dostęp do broni niekonwencjonalnej, w tym broni jądrowej – choć nie powiedział tego wprost.
Trump od dawna jest ostrym krytykiem Europy i NATO. Już podczas swojej pierwszej kadencji wielokrotnie zarzucał europejskim przywódcom, że nie inwestują wystarczająco w sojusz i „wykorzystują” Stany Zjednoczone jako jego głównego sponsora. Jego krytyka nie była całkowicie bezpodstawna – presja, jaką wywierał, doprowadziła do tego, że większość członków NATO osiągnęła minimalny cel wydatków na obronność w wysokości 2% PKB, ustalony dekadę temu. Teraz Trump żąda jeszcze większych inwestycji i niedawno stwierdził, że minimum powinno wynosić 5% PKB – choć sam Waszyngton również nie osiąga tego progu.
W czwartek Trump zakwestionował wiarygodność sojuszników NATO. “Wiecie, jaki mam największy problem z NATO? Znam tych ludzi bardzo dobrze. To moi przyjaciele. Ale jeśli Stany Zjednoczone znajdą się w tarapatach i zadzwonimy do nich, powiemy: ‘Mamy problem, Francjo. Mamy też inne problemy, o których nie wspomnę. Czy myślicie, że możecie nas ochronić?'”
Nie wiadomo, na czym opiera swoje obawy. W rzeczywistości jedyny raz, gdy powołano się na artykuł 5 traktatu NATO – klauzulę o wspólnej obronie – miał miejsce po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku, kiedy członkowie sojuszu udzielili wsparcia wojskowego Stanom Zjednoczonym w wojnie w Afganistanie.
Nuklearny parasol Macrona i strategia obronna Europy
W przemówieniu do narodu prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił, że Francja jest gotowa rozszerzyć swój potencjał odstraszania nuklearnego, by zapewnić „nuklearny parasol” swoim europejskim sojusznikom wobec rosnących zagrożeń ze strony Rosji. Tradycyjnie rolę tę pełniły Stany Zjednoczone, które nadal utrzymują dziesiątki tysięcy żołnierzy w bazach w Europie. Propozycja Macrona była bezpośrednią odpowiedzią na „historyczny apel” przyszłego kanclerza Niemiec, Friedricha Merza, który niedawno stwierdził, że Europa musi przygotować się na „najgorszy scenariusz”, w którym NATO nie zapewni gwarancji bezpieczeństwa.

W równie ponurym tonie, co Macron, Donald Tusk ostrzegł Polaków przed zagrożeniami. Przypominając okres radzieckiej okupacji, zwrócił uwagę, że jeśli Ukraina upadnie, Polska może być następna.
“Powtórzę coś, co może brzmieć zdumiewająco, ale jest prawdziwe – 500 milionów Europejczyków błaga 300 milionów Amerykanów, by chronili nas przed 140 milionami Rosjan, którzy od trzech lat nie są w stanie pokonać 40 milionów Ukraińców.”
Według Tuska Europa ma środki do samoobrony, ale brakuje jej jednego – „woli działania, pewności siebie, a czasem nawet odwagi”.
Przemówienie Tuska miało miejsce dzień po szczycie liderów UE w Brukseli, gdzie poparli oni plan przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen dotyczący zbrojenia Europy na kwotę 800 miliardów euro. Z tej sumy 650 miliardów euro ma pochodzić z budżetów obronnych państw członkowskich, a ich deficyty będą mogły przekroczyć unijny limit 3% PKB, jeśli dodatkowe środki zostaną przeznaczone na obronność.
Dodatkowe 150 miliardów euro ma pochodzić z programu pożyczkowego, choć szczegóły wciąż są ustalane. Pojawił się jednak spór o to, czy do inicjatywy powinny zostać włączone kraje spoza UE, takie jak Wielka Brytania, Norwegia, Szwajcaria i Turcja. Niemcy popierają ich udział, podczas gdy Francja jest temu przeciwna.
Dyplomaci w Brukseli wyrazili obawy, że spór ten może opóźnić realizację planu, przypominając wcześniejsze blokady – w tym mniejszy fundusz o wartości 1,5 miliarda euro przeznaczony na wsparcie obronne Czech. “Jesteśmy na etapie, gdzie musimy działać szybko, a nie perfekcyjnie” – powiedział jeden z dyplomatów unijnych zaangażowanych w negocjacje. “Ale skoro 1,5 miliarda utknęło z powodu sprzeciwu Francji, to jak mamy zrealizować plan wart 150 miliardów?”
Von der Leyen, autorka projektu, podkreśliła, że jego celem jest umożliwienie Europie samodzielnej obrony. “Europa stoi w obliczu oczywistego zagrożenia na skalę, której żadne z nas nie widziało w dorosłym życiu” – napisała w liście do liderów UE przed czwartkowym szczytem.
Po uzyskaniu poparcia dla planu oznajmiła: “Teraz piszemy historię”. Podkreśliła, że europejscy przywódcy są „zdeterminowani, by zapewnić bezpieczeństwo Europy i działać na skalę, z szybkością i determinacją odpowiadającą powadze sytuacji. Jesteśmy gotowi inwestować więcej, inwestować lepiej i inwestować szybciej – razem”.